Jak krew z nosa, jak flaki z olejem...
Witajcie:) mowa oczywiście o naszych zabudowach sufitowych kartonowo-gipsowych.Czas spojrzeć przawdzie w oczy, a prawda jest taka, że po paru miesiącach walki nie mamy na gotowo zrobionego ani jednego pokoju :D hehe
Jak widać z wpisu poprzedniego Inwestor po paru dniach gładzenia, szlifowania itp. stwierdził, iż ma już dosyć.Zyskały na tym nasze lustra łazienkowe, które po paru miesiącach oczekiwania trafią może w końcu na swoje docelowe miejsce.Zyskało także otoczenie domu, gdzie po zakończeniu prac z oczyszczalnią, dołożeniu rury właściwej i ostatnich kręgów betonowych jest wreszcie równo:)
Inwestorka z wałkiem natomiast obskoczyła prawie cały parter, został jedynie gabinet.
Na pierwszy rzut patencik wałkowy, jeśli ktoś maluje jednym kolorem w odstępach czasu- wystarczy zawinąć wałek w folię, po odpakowaniu jest gotowy do dalszego malowania.Szkoda, że dowiedziałam się o tym już po paru dniach malowania i codziennego mycia wałka...
Salon, sory za bałagan, ale do paneli nie mam zamiaru tam sprzątać, to syzyfowa praca...
Pom gosp
Hall i wiatrołap
Rzeczony pokój zrobiony w 99% ( kurde,mam wrażenie, że już to kiedyś pisałam...)
Zepsuł się halogen, więc mamy nowy wynalazek :P
Przed domem zasypane, wyrównane:)
Pozdrawiam, Beata:)